Podróż Lanzarote (Wyspy Kanaryjskie)
Cala podróz zaczela sie rewelacyjnie : od zadzwonienia do nas przedstawiciela biura podrózy (na 2dni przed wylotem) z wiadomoscia, ze zostslismy odrzuceni z listy lecacych na wakacje, poniewaz linie mialy jakis problem z samolotem i zastapily go innym - ale mniejszym i ostatnie 15 book-owan zostalo wyrzucone z podrózy, czyli okolo 45 osób... O tej podrózy snilam (marzylam) i wreszcie moje marznie mialo sie spelnic, a zamienilo sie w koszmar.. Szybko stawilismy sie w biurze podrózy, pani bardzo nas przepraszala, tlumaczac, ze to nie jaj wina... (a jak my sie czulismy - w zwiazku z tym, ze zminily sie nasze plany na podróz poslubna), zamiast do Egiptu - Sharm el Sheikh - 5 gwiazdkowego hotelu - all inclusive... mozemy nie leciec nigdzie... a w najgorszym przypadku spedzic przelom wrzesnia i pazdziernika w irlandii.. szaro, ponuro i mokro (bo non stop pada).. super plan ;((( Pani zaoferowala, pelny zwrot kosztów badz tez inna wycieczka.. ostatnia rzecza bylo mi na mysli spedzic ten czas w irlandii!!! Zapytalismy o inne oferty w tym terminie... Najatakcyjniejsza wydala sie z (kilku mozliwych)... Lanzarote... I tu przygoda sie zaczyna... Takie cos moglo przytrafic sie tylko nam ;) i ~45 innym osobom tego lotu ;p
Kamien spadl nam z serca, ze jednak los sie do nas usmiechnál, cos nam sie udalo... Na dzien przed odlotem, pojechalismy do Cork na szybkie zakupy.. Szczesliwi wracalismy na parkin gdzie zostawilam auto... i o dziwo.. auto zniknelo.. serce poprostu stanelo nam obydwojgu! Po krótkim wywiadzie pracowników pobliskiego centrum handlowego, dowiedzielismy sie ze auto zostalo scholowane... Nasze zakupy skonczyly sie, scholowaniem mi auta, strata 160E za wykupienie go plus 10E na taksówke zeby dojechac na ten parking gdzie scholowano mi auto... zeby tego bylo malo, okazalo sie ze przy holowaniu uszkodzili mi auto! I ze spokojnym glosem, pani wreczyla sterte podan do wypelnienia :
- podanie o zwrot kosztow za holowanie;
- lista adresow, telefonow, co gdzie;
- informacje pomocnicze co i jak;
- podanie o zwrot kosztow za zniszczenia prywatnego mienia..
i kilka innych smietków, ale widac, ze to nie byl dla nich pierwszy raz bo pani byla spokojna jakby nic sie nie stalo, oraz miala przygotowany plik podan...
Co czeka nas dalej..?
Kolejny punkt podrózy, wycieczka autem - z Ballincollig do Dublina na lotnisko... kolejne "szczescie"... wszyskie lot na Lanzarote sa z Cork(dla nas byloby "rzut beretem").. ale nasz okazal sie lotem z Dublina - super.. To jedziemy okolo 250km, no cóz nie mamy innego wyjscia;p hihi Co ciekawego moze sie jeszcze przydazyc ;p
Nasze pierwsze wrazenie zaraz po wyladoniu (po 4godzinach lotu) - ale tu goraco... koniec wrzesnia, wszedzie zimno, pochmurnie i deszczowo... a tu sloneczko, cieplo i delikatna bryza... i kilka widoków na dzien dobry..
Lanzaroty to jedna z 7 Wysp Kanaryjskich..dla zaintersowanych ogólnym pojeciem, historia, ciekawostkami polecam : http://pl.wikipedia.org/wiki/Wyspy_Kanaryjskie
Miejsce, w którym mielismy sie zatrzymac to Playa Blanca - w 3"kluczykowym" hotel (nie w 3gwiazdkowym..kluczykowym..cokolwiek mialo to znaczyc..)- a nie tak dokladnie hotel, byla tam recepcja, jadalnia, miejsca ryzrywki, basen, kort tenisowy, siatkówka, koszykówka, strzelanie z luku.. ale nie bylo tam apartamentów, tylko domki, zwane bunalow.. nie koniecznie bylo to czego sie spodziealismy ;( ale czego wymagac od 3kluczykowego hotelu..
A te labedzie, które widac na poczatku, które znalezlismy w swoim pokoju... to zrobilo na nas wrazenie... ale to byl tylko poczatek, po takim wejsciu postanowilismy wynagrodzic pokojówke napiwkie, ale widocznie napiwek byl za maly, albo cos bylo nie tak, bo takie wrazenie bylo tylko pierwszego dnia... drugiego dnia pojawily sie nowe reczniki, a napiwek zniknal i to bylo tyle, lózka byly nie poscielane, podloga byla w piasku, ktory przynieslismy pierwszego dnia z plazy ( oczywiscie nie celowo i nie zlosciwie i piasek byl tylko przy drzwiach, bo tam zostawialismy butki), kolejnego dnia, lozka byly hmm jakby to ujac "ruszone", albo zakryte, ale nie nazwalabym tego zascielaniem, pojawilo sie 2 razy tyle reczków co dnia poprzedniego :/ podloga byla posprzatana ( po tym jak juz sama zamiotlam :/ ) i umyta.. takze jak pani ta pokazala sie 5 razy w ciagu 12dni to chyba bylo tyle.. myslelismy ze po prostu traktuje nas tak bo za maly napiwek jej dalismy, ale podpytalismy ludzi i okazalo sie ze inni nie zostawiali wcale i robila to samo i ci co zostawiali wiecej mieli to samo... dowiedzielismy sie ze po prostu sa ciécia i w hotelu pan (pokojówek) jest tylko 2 na ponad (okolo) 100 domków i weekendy maja wolne... takze hmm ta kwestie pozostawie bez komentarza ;) po prostu nie polecam tego miejsca i tyle ;p jesli chodzi o hotel.. Na pewno nie RIO SOL - Playa Blanca- Lanzaroty!
Jesli chodzi o jedzenie, nie powinnam powiedziec zlego slowa, bylo urozmaicone, smaczne, duzo..
Jesli chodzi o obsluge hotela.. hmm pokojówki juz byly, kto kolejny..
Zacznijmy od recepcji.. w czasie naszego pobytu bylo trzy rozne osoby.. mloda dziewczyna, mlody mezczyzna i starszy mezczyzna..
Mloda dziewczyna miala na imie Angelina, znajomosc jezyka angielsiego - bez zarzutu(!) , sympatyczna, usmiechnieta, radosna, serdeczna, pomocna w kazdej sytuacji, to wlasnie z nia mielismy najbardziej do czynienia podczas calego pobytu :)
Mlody mezczyzna, o ile dobrze pamietam mial na imie - Pedro (czy jakos tak) , co sie okazalo, osoba zarzadzajaca hotelem, badz tez wlasciciel :) - znajomosc jezyka angielskiego równiez bardzo dobra, czlowiek powazny, ale usmiechniety, pogodny i radosny, pomocny.. super..
Na sam koniec starszy mezczyzna.. hmm nie mam zielonego pojecia jak ma na imie :/ z angielskim u niego troszke gorzej (nie najlepiej ), wiecznie z nosem przy kompie (pewnie po necie smigal, a my mu przeszkadzalsmy), nie sprawial wrazenia zbyt symatycznego, ale byl czesto usmiechniety, kiedy rezerwowal nam wycieczke, ktora byla w ofercie hotelowej (w broszurkach) po Lanzarote (rozmawiajac we wlasnym jezyku), pomylil sie i pobral od nas za duzo pieniedzy na zadatek, nie potrafil udzielic informacji na temat wycieczek; kiedy stól do bilarda oszamal nam 2X2euro nie wiedzial co ma zrobic ( Angelina od razu oddala nam pieniadze, przeprosila za zajscie i zadzwonila po kogos do naprawy), jemu zajelo to 2dni, zanim ktos przyszedl naprawic bilard (dobrze, ze mieli 2 stoly), mielismy "szczescie" i 2razy padlo na nas ze zjedzonymi monetami.. i raz z brakujaca kula (1 kula gdzies sie zawieruszyla :/ )..
Caly osrodek, jak juz wspomnialam mial recepcje, jadalnie, domki w których mieszkalisly.. 3 baseny a raczej jeden skladajacy sie z 2 duzych (glebokich) odzielonych od siebie murkiem i brodzik dla dzieciaczków.. Baru niedaleko basenu, Baru "Ameryka" w budynku recepcji, kortu tenisowego, boiska do koszykówki, boiska do siatkówki plazowej, piaskownica ze zjezdzalniami dla dzieci, strzelanie z luku.. Calkiem interesujaco bylo, ale jesli chodzi o obsluge...
Kobieta w srednim wieku na zmiane z mlodym mezczyzna i mezczyzna w srednim wieku ( niestety nie znam imion ), przebywali (dogladali) Baru przy basenie, Baru "Ameryka" i zajmowali sie stolówka, zeby zabrac po wszytkich naczynia, nakryc nowe obrusy, sztucce i serwetki dla nowych gosci.. Bardzo radosni i usmiechnieci ludzie, ale angielski niestety prawie zerowy :( [oni moga pewnie powiedziec to samo o nas jada do hiszpani i nie umieja gadac po hiszpansku..]. Wszedzie byly odpowiednie informacje o godzinach otwarcia i zamknieci..
Teraz ciekawostka : postanowilismy zawitac w barze Ameryka : wzielismy dostepne menu drinków... na pewno wiele osób slyszalo o drinku o nazwie "sex on the beach", w ich menu znalezlismy drink nazywajacy sie "love on the beach", z ciekawosci chcialam sie dowiedziec jak smakuje, wiec poprosilam o ten.. w odpowiedzi dostalam - bananowy usmiech i machanie rekoma, pan próbowal mi cos wytlumaczyc.. nie wiele umiem po hiszpansku, ale cos tam wiem, zrozumialam, ze guzik jest zepsuty, fajnie ze tam drinki robia nie z butelek z napojami (drinkami) tylko z automatu przez kranik, jak piwo.. ;/ i skonczylo sie na tym, ze mój "love on the beach" okazal sie sokiem ananasowym z piecioma kroplami liqeru bananowego (mialam do wyboru jeszcze 3 inne soki, pomarancza, ananas i jeszcze jakies dwa smaki.. niepamietam) to byl jeden z drinków all inclusive, skonczylo sie na tym ze pokazywalismy (wszyscy) palcem na butelki co chcemy i ile i z czym pomieszane.. bo niestety menu bylo tylko ladna kartka i tyle :) guziki sie zepsuly wiec nikt nie wiedzial jak zrobic drinki ;/
Mielismy jeszcze inna (kilka) sytuacje, dziwna i smieszna, jeden z panów ( z trzech wyzej wymienionych osób zajmujacych sie barami i jadalnia) , zawsze sie na wszystkich badawczo patrzyl, kiedy byl w jadalni lazil za kazdym i patrzyl kto co bierze i ile sobie naklada ;))) ciekawe czemu?! ;p
Ogólnie jesli chodzi o miejsce, wizualnie, piekne, robi wrazenie, ale bardzo spokojne.. polecam, ale moze jakis inny hotel ;)
Miasteczko portowe, z tego miejsca wyplynelismy na rybki..
Cala wycieczka rozpoczela sie od zabrania nas z naszego hotelu w Playa Blanca - przyjechal po nas autokar, po drodze zabieralismy ludzi z innych miejsc, z innych hoteli :) kiedy mielismy juz wszystkich, ruszylismy do Puerto Calero... Na miejscu, przewodnik zaprowadzil nas do portu (kilka kroków.. podjechalismy autobusem tak blisko jak to bylo mozliwe) wyjasnil nam, co i jak, a mianowicie, co bedziemy robic, z kim poplyniemy (prezentacja calej zalogi), jak dlugo potrwa cala wycieczka, gdzie spotkamy sie po powrocie z lodzi.. wszelkiego rodzaju organizacyjne sprawy.. O ile dobrze pamietam wyplynelismy okolo 10, po pieknym dniu, wypelnionym wrazeniami i oczywiscie jedzonkiem ( zaloga starala sie zeby wypasc jak najlepiej ) , jak równiez zdjeciami, lowieniem ryb (tych jadalnych i tych nie koniecznie do jedzenia ) , do portu wrócilismy okolo 16.
W hotelu byla dostepna masa ulotek, mówiacych o tym co i za ile mozna zrobic, zwiedzic, zobaczyc, w zwiazku z tym ze w naszym Playa Blanca nie wiele sie dzilo ;p postanowilismy zaszalec :))) i wybralismy jedna z ofert... Nazwa oferty to Grand Tour.. ( cennik na rok 2008 to 55euro dorosli i 25euro dzieci [ przedzial wiekowy 2-11 ] ).
W planie wycieczki jest odwiedzenie wybrzeza El Golfo, gdzie znajduje sie slynny kamien Olivian ( Oczywiscie na miejscu mozna zobaczyc nie tylko wybrzeze, owy kamien (skale), ale równiez panie handlujace pamiatkami, ale przewodnik nie polecal ;D powiedzial, ze warto sie wysilic i poszukac sobie wlasnego oliwkowego kamyka na plazy. Male mozna znalezc od tak po prostu, zmieszane z czarnym piaskiem Lanzarote, a jesli ktos jest bardzo ciekawy skad sie to bierze moze poszukac wiekszego kamyka i postarac sie go rozbic ( rozlupac ) pod warstwa czarnego kamienia, znajduje sie piekny zielony (oliwkowy) mineral - tak tez zrobilismy, malenkie mozna bylo latwo znalesc, a do wiekszych bylo ciezko sie dostac, ale udalo sie, pamiatka jest i o ile atrakcyjniejsza, ze zebralo sie ja osobiscie, a nie kupilo on pani na straganie). Jednym z punktów wycieczki jest ogladanie kamienistego wybrzeza Los Hervideros , oraz pola na których powstaje sól, znajdujacych sie w Playa de Janubio.
Timanfaya - Park Wulkanów Lanzarote;
Najciekawszy moim zdaniem punkt wycieczki to odwiedzenie "parku wulkanów" - zwanego Timanfaya National Park - home to The Fire Mountains. W miejscu tym straznicy prezentuja :
- jak ziemia (cos jak zwir, albo male kamyczki) na powiezchni jest naturalnie goraca ( i nie dlatego, ze nagrzala sie od sloneczka.. kamyki byly o wiele, wiele, wiele cieplejsze...) ;
- jak wrzucona sloma do jamy, sama zaczyna plonac;
- jak woda wlana w male rury wbite w ziemie, zamienia sie w gejzer"ki";
- jak jedzenie jest przygotowywane na wulkanie przez Mother Nature (tylko i wylacznie, bez przypraw, ognia, gazu..) ;
W miejscu tym znajduje sie restauracja, w którym owo jedzenie na wulkanie jest przygotowywane.. mozna sobie popatrzec, ale ponoc aby dostac sie na posilek do tego miejsca trzeba zarezerwowac miejsce na kilka miesiecy wczesniej.. My na szczescie nie bylismy glodni ;D wiec zrobilismy kilka fotek, uwaznie sluchalismy co ma do powiedzenia nam przewodnik, wycieczka po tym miejscu niestety miala wieksza czesc w autokarze..
calkiem duza czesc przesiedzielismy w klimatyzowanym autokarze, patrzylismy co sie dzieje na zewnatrz i sluchalismy przewodnika co jest czym, ciezko robilo sie zdjecia z za szyby autokaru i mowy nie ma o "prostych" zdjecia, droga w parku wulkanów jest bardzo wazka, kreta i stosunkowo stroma :) wiec zdjecia byly pochylone :D
Po wycieczce w parku wulkanów zaplanowano posilek w wiosce zwanej La Geria, w miedzy czasie mozna bylo ogladac przez okno autokaru, w jaki sposób ludzie robia tam wino... po posilku zatrzymalismy sie w poblizu winnicy, mozna bylo zakupic pamiatki (i winko), jak równiez zdegustowac wino ( to bylo miejsce, w którym pierwszy raz w zyciu pilismy tak slodkie wino :D niesamowite!!! )
W planie wycieczki bylo równiez przejazd przez stolice Teguise , mijajac Monumento al Campesino - znajdujace sie w centrum wyspy, docierajac do najwyzszej góry na wyspie Penas del Chache (671m). Kolejne w planie bylo dotarcie do punktu widokowego The Guinate, z którego mozna bylo sfotografowac Chinijo Island, Alegranza, Montana Clara i La Graciosa.
Kolejne moim zdaniem bardzo atrakcyje miejsce Jameos del Agua , miejsce to twór slawnego artysty Lanzarote - Cesara Manrique, ja tak zachwycilam sie tym miejscem, ze zupelnie zapomnialam o calej wycieczce i okazalo sie ze wszyscy czekaja tylko na nas ;p, a ja w najlepsze robilam sobie zdjecia kwiatuszków ;))) Miejsce to jest tak niesamowite, ze nawet widok z toalety jest niezapomniany!!! Miejsce to jest równiez domem dla slepych krabów albinosów ( blind albino crab ).
Jeszcze jeden wazny punkt wycieczki, zatrzymalismy sie kolo wielbladów ( a tak w sumie to nie do konca, bo byly to dromadery - czyli wielblady jedno garbne ) a ja jak zwykle wsadzilam nos wszedzi i dopatrzylam sie i zrobilam zdjecie wielblada ze smoczkiem ( ktos zrobil niezly zart, a on biedny tak chodzil i nikt mu go nie usunal... ze wzgledów bezpieczenstwa :D wielblady mialy na ryjkach oslony, cos w stylu kaganca dla psa, tylko to byly recznie wykonane metalowe coscie z materialem z przodu.. bo nie wiem czy kazdy wie ze wielblady (dromadery) lubia oddychac na kogos ( sapac komus za uszami ), a juz nie wspomne o tym ze pluja :D znajomi opowiadali nam o swojej przygodzi z wielbladami w egipcie - tamte nie mialy "kaganców" :D wyobrazcie sobie co sie tam dzielo.. :D
Playa Dorada - miejsce znajdujace sie bardzo blisko od miejsca, w który my sie zatrzymalismy.... wiec jesli nie bylismy na jakiejs wycieczce :))) i nie w Playa Blanca ( gdzie sie zatrzymalismy )... to Playa Dorada byla dla nas super miejscem... spacery, snorkowanie, zakupy, fotkowanie.. swietne miejsce :D
Dokladnie tej nocy, której mielismy opuszczac hotel i wracac do szarej rzeczywistosci, zobaczylismy jeszcze cos pieknego, tak na dowidzenia.. oczywiscie "in real" wygladalo to cudownie!!! Moje zdjecia nie oddaja tego w pelni :) chyba jeszcze nie nauczylam sie jak robic ladnych zdjec sztucznych ogni.. :D
Zakonczenie wakacji - na pewno nie do zapomnienia (co prawda wszytko dzialo sie w hotelu sasiadujacym, ale my mielismy show) ;D
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
@ karotka777 :)
-
@ gosciu6 :)
-
@ irena2005n :) dziekuje :)
-
Poza hotelem i paroma drobiazgami :) mozna powiedziec, ze reszte sami sobie zorganizowalismy ;) staralismy skorzystac jak najwiecej :) i udalo sie. Niezapomniane miejsce.
Dziekuje za wizyte i za big plusika. Pozdrwiem cieplutko. -
Witam Edyto :) Egipt Wam odpadł, ale jak czytam i widzę, nie ma tego złego... :) Bardzo ładne zdjęcia! Pozdrawiam :)
-
Dzieki za wizyte, komentarze i plusiki ;D pozdrawiam :D
-
ciekawa wycieczka, sporawe archiwum foto :)
-
@bobi178 :)
-
@ lmichorowski wielkie dzieki za wielkiego plusika :)
-
@ zby.nek wielkie dzieki :)
-
piękna podróż ;} pozdrawiam i dziękuje za odwiedziny ;}
-
@ cally27 :)
-
@ kazikss :)
-
@kanguria :)
-
ja jeszcze bardziej.. wystarczy, ze zdjecia mi z dysku wcielo ;) jakby i stad zniknely to nie wiem co bym zrobila :(
-
Ja też się cieszę:)
-
ufff :D
-
O, już są!
-
Dzieki Slawciu, nawet nie zauwazylam :o przez chwile sie przestraszylam.. nie wiem co sie stalo.. zniknely.. a teraz juz sa.. chyba.. mam nadziej ;)
-
Edyta, co się stało - gdzie zdjęcia????
-
@andremuc71 ;)
-
@aerodynamiks :)
-
powsinoga45 wielkie dzieki za wielkiego plusika!!!
-
dzieki!!! :D
-
Kolorystyka imponująca: i ta przypudrowana, i ciężkie 'sosy monachijskie', i rajskie barwy, itd. Ponadto - szczegółowość relacji! Napracowałaś się!!! Pluuuuuuus!!!
-
slicznie dzikuje :) dawno Cie z nami nie bylo..
-
A jajaj piękna podróż okraszona wspaniałymi zdjęciami. Co za kolory!!!
-
super - wielkie dzieki!!! ciesze sie niesamowicie!!!
-
Na razie + za samą podróż, i +++ za koty :-)).
-
slawannka ogromne dzieki za plusika!!!
-
Kolceros wielkie dzieki za wielkiego plusika!!!
-
zeglarka30 wielkie dzieki za wielkiego plusika!!!
-
Raf4 wielkie dzieki za wielkiego plusika!!!
-
Iwonko55 wielkie dzieki za wielkiego plusika!!!
-
mimbla.londyn prawda!!! ja nadal mysle ze to wada ;p
-
przeprowadzacz22 wielkie dzieki za wielkiego plusika!!!
-
"wszedzie mi sie podoba i wszedzie chciala bym byc :D "
Alez to wspaniala wada ! ; ) -
hihi, a ja nadal nie skonczylam dodawac fotek do tej podrózy, nadal cos mi zostalo ;D a ty mi mówisz, ze chyba za 200 brakuje, kochana nawet nie zartuj!!! ;))) ja juz sie w nich dawno pogubilam ;D musze siasc w sobote na spokojenie, przejzec co sie tu dzieje, wystarczylo, ze mnie tu od wczoraj wieczorem nie bylo i juz cos mnie minelo ;D bylo 30 powiedomien o jakichs zdazeniach, zamknelam oczy na chwilke [zmeczona], poszlam zrobic sobie herbatke, wrócilam i juz jest 52 powiadomienia, kiedy ja to nadrobie ;p hihi
A szczerze "blekity" warte zobaczenia! chociaz jak ostatnio rozmawialam ze znajomymi, którzy byli na Tanaryfie - bardzo polecali - róznica Lanzerote, duzo czerni (kamienne plaze, wulkany) i blekitu (jak wyzej), a Tanaryfa - zielen, blekit, sloneczko (mini bikini) i snieg w tym samym czasie to brzmialo zachecajoco - fotki tez mieli fajne :D a jak patrze na fotki innych to od razu tez chcialabym tam sie znalezc ;D mala wada - wszedzie mi sie podoba i wszedzie chciala bym byc :D -
Edytko, dopisuje sie do Twojej Wieeeelkiej wyprawy "kanaryjskiej" : )
Bo + oczywiscie juz dawno ode mnie otrzymalas, tylko gdzies moje komentarze odplynely ; )
Pewnie daly sie uniesc tym wielkim,wspanialym blekitom z Twojej podrozy ...
Musze przyznac ,ze chyba zaczne,po Twojej zachecie, na powaznie myslec o tej "niebieskiej/niebianskiej" wycieczce : )
Pozdrawiam najserdeczniej
p.s.
czy mi sie wydaje ,czy wczesniej bylo tu o ok.200 zdjec wiecej ? -
Hej Bobi ;))) wielkie dzieki za wielkiego 10plusika, troszke Cie chyba nie bylo.. ;))) witaj po przerwie.. :))) bylas gdzies? czy tylko sie mijalysmy i dlatego tak mi sie zdaje?
-
:)
-
Dzieki mialam kilka ( 12 ) dni na ogladanie go.. znalazlo sie male co nieco.. :D
-
Edyta, co jakiś czas oglądam po parę Twoich zdjęć z Lanzarote... ładny, chociaż nieduży, kawałek naszej Ziemi! No, i wspaniale go pokazujesz!
-
Krzysztof wielkie dzieki za wszytkie plusiki!!! Gdyby mozna bylo kupic wyspe za plusiki.... wyspa bylaby juz Twoja.. za wszytkie plusiki, które mi podarowale.. :))) dzieki!!!
-
zawsze mozna próbowac dalej ;))) :D czyz nie :)
-
wygrałem kupkę siana i kurz :(( chyba nici z marzeń.. :((
-
no co ty !!! walcz z lenistwem ;p obgladaj... niektóre fotki sa nawet ok, a reszte da sie obgladnac... :D :))) A co juz wygrales w lotto :D
-
Edytaaaaa... skąąąd masz takie focie.....
ehh.. nie chce mi się dodawać pojedynczych plusików, a ogólnego już nie mogę... :P
...moja wyspa... ;) :P -
smyczku wielkie dzieki za Big plusika :D
-
yhy :D teraz juz rozumiem :))) zobaczymy, ciekawa jestem ;)